Już nie raz pisałam, że Virginia Woolf jest moją ukochaną pisarką. Wielbię jej powieści, eseje, opowiadania, a nawet bajeczkę dla dzieci, pasjami czytam, co wpadnie w moje łapki o niej i zbieram książki jej autorstwa bądź z nią związane, które ukazały się w języku polskim. Kiedyś pojechałam do Krakowa tylko po to, by odwiedzić wystawę "Grupa Bloomsbury. Brytyjska bohema kręgu Virginii Woolf" w Międzynarodowym Centrum Kultury.
Nie pamiętam już nawet, kiedy to się zaczęło. Pamiętam za to, że słowa, z których tworzyła zdania, zdania, które układały się w opowieści opanowały mój umysł i nie mogłam skupić na niczym innym uwagi. Sposób, w jaki opisywała rzeczywistość, rytm zdań i ta precyzja w doborze słów – to mój niedościgniony wzór i lek na wszelkie zawirowania w moim życiu. Kiedy czuję, że ziemia się pode mną osuwa, po prostu otwieram którąś z książek jej autorstwa na dowolnej stronie i czytam. I jest lepiej. Z każdym zdaniem jest lepiej. Już tłumaczę – przekonajcie się sami...
"Widać miękki, marzycielski i niemal melancholijny wyraz oczu; i może nie być zmyśleniem odkrycie w nich jakiegoś rodzaju próby i odrzucenia, jak gdyby już wtedy rozważała to, co widzi, i nie zawsze znajdowała w tym to, co jest jej potrzebne." (Chwile istnienia, Virginia Woolf, s. 21)
albo
"Nasze życie było zorganizowane z wielką prostotą i regularnością. Wydaje się samo dzielić na dwie wielkie przestrzenie, niezatłoczone wydarzeniami, ale w jakiś piękniejszy sposób naturalniejsze niż wszystkie, które przyszły później; nasze obowiązki bowiem były zwyczajne, a nasze przyjemności absolutnie właściwe." (Chwile istnienia, Virginia Woolf, s. 22)
albo
"List leżał na stoliku w holu. Florinda wchodząc tego wieczoru, wzięła go ze sobą i, całując Jakuba, położyła list na stole, a Jakub rozpoznał charakter pisma i położył go tam, w świetle lampy, między puszką na herbatniki a pudełkiem z tytoniem. Zamknęli za sobą drzwi sypialni.
Salonik ani o tym nie wiedział, ani o to nie dbał. Drzwi były zamknięte, a zakładanie, że trzeszczące drewno przenosi jakieś wiadomości – poza tą, że jest suche i że szczury nie ustają w działaniu – byłoby dziecinadą. Stare domy to nic więcej, jak tylko cegła i drewno, przesączone ludzkim potem i nasycone ludzkim brudem. Ale jeśliby ta niebieskawa koperta leżąca koło puszki na herbatniki miała matczyne uczucia, to serce by jej pękało przy każdym trzasku lub szumie. Za drzwiami rozgrywała się ohydna scena, niepokojąca obecność i przerażenie dotarłyby do niej jak w chwili śmierci albo w chwili rodzenia. Może lepiej wtargnąć i zobaczyć to, zamiast siedzieć w przedpokoju i wsłuchiwać się to w lekki trzask, to nagły szmer, przecież serce w niej zamierało, ogarniał je ból. "Mój syn, mój syn" – taki wydałaby okrzyk, by zasłonić wizję syna leżącego z Florindą, okrzyk niewybaczalny, nieracjonalny u matki trojga dzieci mieszkającej w Scarborough. Wina była po stronie Florindy." (Pokój Jakuba, Virginia Woolf, s. 158)
Po prostu czytam. I jest lepiej.
Ale... ja nie o tym. To znaczy, o tym, ale inaczej. Bo otóż, jak wspomniałam, zbieram. Od lat. Zbieram i mam prawie wszystko. A właściwie jakieś trzy czy może nawet cztery lata temu miałam już prawie wszystko na tamten czas. Później pojawiły się kolejne pozycje, które oczywiście mam również. Ale wciąż miałam prawie wszystko, a do wszystkiego brakowało mi: "Virginia Woolf. Biografia" Quentina Bella (przeł. Maja Lavergne, Twój Styl, Warszawa), "Grupa Bloomsbury. Brytyjska bohema kręgu Virginii Woolf" (Praca Zbiorowa, Międzynarodowe Centrum Kultury) i "Lata" Virginia Woolf. Biografię Bella zdobyłam, a musicie wiedzieć, że łatwo nie było! Droga kręta i wyboista do chwili zwycięstwa prowadziła. To temat na osobny wpis...
Brakowało mi albumu, który dostępny jest, ale jest też okrutnie drogi, więc pilnuję i czekam, ale wiem, że spokojnie w chwili krytycznej będę mogła go mieć, więc mam w sobie jakiś spokój, że swoją pazerność jednak nasycę. I brakowało mi "Lat". A "Lat" szukałam od lat... w wielu antykwariatach, gdzie mogłam. Oczywiście wiedziałam, że istnieje Allegro na przykład, ale – tak wiem, nie uwierzycie – ja jestem taka troszkę sierotka internetowa czasem. No miałam niby konto, ale kto by pamiętał hasło. Nie no, wiem, to niby śle gdzieś przypomnienie, ale... i tak dalej. A że ze mnie za często taka Zosia-Samosia to lata mijały, a "Lat" nie było.
Aż pewnego dnia przeglądam sobie instargamowe profile i patrzę, a Cypiska87 właśnie "Lata" czyta. Zdjęcie wrzuciła. I to ładne jeszcze. No to napisałam w komentarzu, że "zazdroszczę, bo poluję", a ona mi na to, to "ja Ci sprezentuję"! I to już samo w sobie brzmi jak bajka. Ale to nie koniec historii... Otóż paczka przyszła. Taka paczka przyszła, że walczyłam ze sobą, czy ją w ogóle naruszać. W życiu nie dostałam tak pięknie opakowanej paczki! I ten charakter pisma! Nie mogłam się napatrzeć.
Idźmy jednak dalej. Podjęłam decyzję – wszak w środku czekają "Lata"! No i były! Są! Mam! Istnieją! A w "Latach" jeszcze liścik w szarej kopercie.
Już mam pewien pomysł, jak się Cypisce87 odwdzięczę, bo to musi być coś wyjątkowego, więc się może zacząć spodziewać niespodzianki w najbliższym czasie.
A czy Wy macie takie domowe kolekcje ulubionych pisarzy? Zbieracie co do książeczki?
A czy Wy macie takie domowe kolekcje ulubionych pisarzy? Zbieracie co do książeczki?
Piękna historia i piękny prezent! Rozumiem, sama taką miłością darzę Jane Austen i poluję na różne książki z nią związane :) Zbieram listy i pamiętniki osiemnastowieczne i zdarzyło mi się jechać specjalnie po książkę dość daleko :) A jakbyś zrobiła jakąś serię wpisów o Virginii, to masz we mnie pierwszą czytelniczkę!
OdpowiedzUsuńKsiążki Jane Austin też uwielbiam, więc gdybyś Ty chciała o tym opowiedzieć więcej, to i we mnie masz czytelniczkę wierną i uważną :) A co do wpisów o VW to nawet jakiś czas temu wpadł mi do głowy taki pomysł, żeby wrócić do jej książek po raz kolejny, ale teraz opisać tę podróż. Wcześniej jakoś nie wpadłam na to, a recenzje... gdzie ja bym śmiała popełnić recenzję JEJ książek! Ten inny pomysł opiera się na zupełnie innym rodzaju tekstów i powoli, jak to ze mną, zbieram się do niego. Kto wie, może się uda :) W każdym razie będę o Tobie pamiętała :D
UsuńPiękny koteł <3 I piękna historia z happy endem książkowym :) Mam nadzieję, że marzenie o albumie szybko spełnisz :) Ksiażkoholicy to jednak dobrzy ludzie, piękna paczka, mam nadzieję, że lektura sprawiła Ci tyle radości, ile zdobycie "Lat"! Ja nie mam w sumie takich książek, może troszkę kolekcjonuję Słowackiego, ale tylko odrobinkę :)
OdpowiedzUsuńP.S. Troszkę minęło od czasu, gdy wygrałam książkę na Twoim konkursie i od momentu mojego zerwania z blogosferą :D Ale dziękuję za nią bardzo i za piękne zakładki z kotełem :3
LeonZabookowiec.blogspot.com
Ach, i wtedy występowałam w internetach pod innym pseudonimem i innym blogiem :)
UsuńMatyldo droga, dziękuję za adres, już sobie zapisuję do "Tam zaglądam", żeby mi nie umknął w bałaganie :) Mam nadzieję, że książka Ci przypadła do gustu ;) Ja Słowackiego czytałam i bardzo mi się podobało "Króla-Ducha" i "Samuela Zborowskiego". i mam też książkę jeszcze z czasów studiów na temat jego tekstów z okresu mistycznego :) Pamiętam, że fascynowało mnie to, co tworzył.
UsuńO, nie ma za co! :D Pewnie, że przypadła! Powędrowała nawet razem ze mną do studenckiego mieszkania :) O, znam i chwalę sobie! Bardzo też lubię "Żmiję" :) Moja miłość do niego zaczęła się w liceum, aż moja znajoma tak bardzo czasem pewnie znudzona moimi wywodami, sprezentowała mi "Pisma" wydane w 1862, nie wiem jak je zdobyła xD Ale zaznaczyła, że skoro mi daje ten oto dar, to mam już więcej jej o Juliuszu nie mówić.
UsuńFajnie jest spełniać marzenia! :) Ja bym chciała, żeby ktoś tak spełnił moją wycieczkę do Australii ;-)
OdpowiedzUsuńJakby się znalazł ktoś taki, to weź spytaj, czy i mnie nie chciałby uszczęśliwić taką wycieczką? ;) A czemu akurat tam byś chciała?
UsuńOd kilku lat zbieram dzieła Szekspira. Tylko w bardzo problematyczny sposób.
OdpowiedzUsuńW bardzo problematyczny sposób? Czuję się zaintrygowana... Opowiedz więcej!
UsuńWow, to się nazywa gest. I powiem Ci, że wcale mnie to nie dziwi, bo wśród osób czytających pełno jest takich, które lubią coś komuś podarować. Wyobrażam sobie, jaka jesteś szczęśliwa!!
OdpowiedzUsuńNajszczęśliwsza! I masz rację, też jestem tego zdania, że wśród osób czytających, wielu jest właśnie takich ludzi! :)
UsuńUwielbiam takie historie!
OdpowiedzUsuńMam kilku pisarzy, których gromadzę i obczytuję wszystko. Z żyjących to Ignacy Karpowicz, Mariusz Sieniewicz, Jerzy Sosnowski, Swietłana Aleksijewicz, Mario Vargas Llosa, Jaume Cabre, Elif Shafak, Petr Sabach, Jaroslav Rudis (i pewnie jeszcze o kimś zapomniałam). Z nieżyjących kompletuję Hrabala, Szymborską, Terakowską. Chcę też zgromadzić całą "Jeżycjadę".
A Virginię Woolf też bardzo cenię, jej dziennik wbił mnie w fotel. Jest niesamowita.
<3 No patrz, też Sieniewicza kolekcjonuję ;) Tak, dziennik VW jest niesamowity, ale też "Chwile istnienia" są rewelacyjne. To cała VW - te zdania! Ach!
UsuńNiesamowita historia, bo taka ciepła i prosta, a jednak się zdarzyła tuż obok, w codzienności. To cudowne, że nasze energie splatają się ze sobą w najbardziej odpowiednim czasie, tak jak Ty i Cypiska :)
OdpowiedzUsuńA ja zbieram fantastykę, ale to nie jest tajemnica ;)
Też zawsze mnie to fascynowało, jak losy się nakładają na siebie, jak jedno zdarzenie pociąga za sobą kolejne. To niezwykłe, kiedy się dostrzega ten ciągły proces przeplatania.
UsuńPrawdziwe książkowe zakochanie :) A ja przyznam się, że nie znam żadnej książki autorki. Twoja historia zmusza mnie do zmiany tego stanu rzeczy. Ogromnie dziękuję !
OdpowiedzUsuńTo była miłość od pierwszego czytania ;)
Usuńjejku, zapomniałam o Mariuszu Szczygle- mam wszystko!
OdpowiedzUsuń<3 Oj Mag, Ty to jesteś wariatka :D Jak ja Cię lubię!
UsuńTeż uwielbiam Virginię! :)
OdpowiedzUsuń<3 A masz ulubione książki? A czytałaś też "Niebieską zasłonę"? A czytałaś książkę o VW z Wydawnictwa Zielona Sowa w serii chyba Syreny?
Usuń