Przymierzałam się do tego wpisu już od dawna, trochę tak, jak przymierza się upragnioną sukienkę o co najmniej jeden rozmiar za małą. Z nadzieją i chęciami, ale też z obawą. I choć sukienek za często nie kupuję (a może właśnie dlatego), to ogarniało mnie za każdym razem, gdy zasiadałam przed komputerem poczucie lekkiego przestrachu, że nie będę w stanie opisać wszystkiego tak, jak chciałabym to zrobić.
Przecież chodzi o książki! O coś dla mnie tak cennego, że niemal nie do uchwycenia. I nie wiedziałam już, jak zacząć, o czym najpierw napisać – czy o książkach, które już mam? Czy może o tych, które czekają na przeczytanie? Czy może o tych, które czytać muszę, choć nie zawsze chcę i co z tego mojego czytania zawodowego wynika? Czy może o tym, co właśnie teraz myślę, jaką frazę przeczytałam kilka chwil temu i dokąd owa fraza zaprowadziła moje myśli?
O książkach na swoim blogu przede wszystkim chciałabym pisać szczerze i mądrze. Tak, jak najbardziej po mojemu, dokładnie tak, jak będę czuła. Inaczej pisze się recenzje do gazety, inaczej na stronę zaprzyjaźnionego portalu, a inaczej opowiada się o książkach przyjaciołom. I chociaż będę zamieszczała tu recenzje napisane i do gazet i na portale, to te najważniejsze recenzje chciałabym pisać właśnie tak, jakbym opowiadała komuś bliskiemu o książce, którą przeczytałam. Mam nadzieję, że ten pouchwały ton mi wybaczycie Wy, którzy czytacie, jeśli czytacie.
I kiedy już podjęłam decyzję, jak pisać będę te recenzje,
które powstaną właśnie z myślą o blogu, pojawiał się kolejne pytanie… Czy pisać
tylko o tych książkach, które właśnie czytam, tych, które są sprzed chwil
kilku, jeszcze ciepłe od moich dłoni na swoich stronach? Czy może wracać,
czasem cofać się o lata nawet, do tych książek, które czytałam dawno, a wciąż
są w mojej głowie? Jeszcze nie jestem pewna decyzji, ale kiełkuje we mnie myśl,
że przecież one zasługują na swoje miejsce u mnie. Skoro mam jej wciąż w sercu,
może nawet zasługują bardziej, niż jestem w stanie to wypowiedzieć? Tak więc,
wybaczcie, kochani, że z początku będzie tu pewnie panował chaos. Wciąż jeszcze
rozmyślam, szukam złotego środka.
Jedno jest jednak pewne, zaksiążkowi się tu, zakotowi. Mam
w sobie potrzebę opowieści.
No błagam, to jest
niewykonalne?! I przyznam się, głównie dlatego, że gdybym zaprzeczyła i tak
nikt by nie uwierzył, że wrócę tam na pewno! Koniecznie! Może nawet jutro!
Gdyby nie fakt, że już prawie północ, może nawet dziś… Ubóstwiam półeczki sprzedażowe w
bibliotekach! A już w naszym olsztyńskim MBP zwłaszcza! Ubóstwiam, kocham, nie
umiem się oprzeć! Niech trwają!
o nie. kolejne źródło taniej książki... nie lubię tego... zdecydowanie nie lubię... a tak na poważnie, to z półek książki na mnie patrzą z wyrzutem, że jeszcze ich nie przeczytałam... szczególnie, że ostatnio przeprosiłam się z biblioteką ;)
OdpowiedzUsuńo tak! półeczki w bibliotekach są spełnieniem moich marzeń ;P a było tam jeszcze tyle fantastycznych tytułów, że aż żal było wychodzi... no i portfela było żal, bo jakoś się kurczy się jego zawartość w wyjątkowo szybkim tempie, kiedy w pobliżu są książki ;P Ale, ale... to jak, pisać o tych książkach, które dawno temu czytałam, czy tylko o tych, które czytam teraz? Bo korci mnie, oj korci ;)
Usuńpisać w zależności od humoru :)
Usuńa gdzie dokładnie są pochowane te półeczki w bibliotekach? bo ja ostatnio wpadam odebrać zamówione książki, albo oddać przeczytane i już mnie nie ma
widzisz, tylko z tym humorem to u mnie tak ostatnio mało stabilnie ;) ;P a książeczki są pochowane w różnych bibliotekach w różnych miejscach, więc trudno powiedzieć, ale jak będę przy okazji w bibliotece i pozwolą, a sądzę, że tak, to zrobię zdjęcia i opiszę dokładnie :) bo warto, WARTO!!, tam zaglądać :) no, takie cuda się tam kryją, że ach! :) PS A co Ty czytasz aktualnie, moja droga Oliwko?
OdpowiedzUsuńjak będziesz robić zdjęcia dla dobra akcji Olsztyn Czyta to na pewno pozwolą :D
Usuńczytam jak zwykle dużo :D dalej męczę "1001 wynalazków..." i prawie kończę "Wichrowe Wzgórza" i "Nieśmiertelnego" od Wi, a na półce już czeka "Norwegian Wood" Murakamiego :D